niedziela, 28 kwietnia 2013

Od Rosalie-Wyjazd i właściwa pora

-O, nie, o, nie-pochlipywałam
-Co, co ci jest?-zapytała Samanta-Albo beczysz, albo drzesz się jakby ktoś wieszał kota.
-Nie jest ci przykro?-zapytała-Twój chłopak wyjechał, a ja byłam w nim zakochana...zakochana!
-Nie-uśmiechnęła się-On wróci, a ja przepraszam za to, że...byłam taka-powiedziała
-Ehem...to raczej ja przepraszam i za błoto i za to...to wszystko-przeprosiłam-Do szkoły przyjeżdża mój kolega.
-Serio?-zapytała-Ja się nie interesuję
-Wiem, wiem-mówiłam
-Jedziesz na przejażdżkę?-spytała
-No nie wiem, mogę z tobą?-zapytałam
-Jasne-oznajmiła i machnęła ręką
5 minut później weszłyśmy do stajni nr.1. Osiodłałam konia, ale Sam założyła tylko uzdę.
-Co robisz?-spytałam
-Jak to co? Jadę na oklep-powiedziała błyskawicznie
Wskoczyła na konia i odwróciła się. Później energicznie machnęła ręką.
Podjechałam i spojrzałam na jej łydkę. Nacisnęła bok konia, więc ja też. Ruszyła cwałem ja tak jeszcze nie umiałam, dlatego ruszyłam galopem.
-Nie bój się!-krzyknęła-Dasz radę!
-Emm...Masz może i rację!-odkrzyknęłam
-Hehe-dasz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz